***Crystal***
Nadszedł ten dzień. Pierwszy dzień w liceum Słodki Amoris. Nazwa niezbyt jest zachęcająca, ale podobno to jest bardzo dobra szkoła. Nie zważając dalej na moje poprzednie rozmyślania, podniosłam się do pozycji siedzącej. Wzięłam do ręki telefon i sprawdziłam godzinę. 7.50! Nie wierząc w to co widzę szybko zerwałam się z łóżka i pobiegłam do łazienki. Wzięłam 10-minutowy prysznic, doprowadziłam moje czarne kudły do ładu i umalowałam się. Szybkim krokiem weszłam do mojej mini garderoby i wzięłam ubrania. Ubrałam się sprawnie i szybko.
- Kris, ruszaj się! - usłyszałam krzyk mojej siostry. - Spóźnimy się!
- Spokojnie! - krzyknęłam równie głośno jak ona. - Schodzę!
Po jakiejś minucie byłam już gotowa i zeszłam na dół. Tam czekali na mnie Lynn, ciocia oraz Lorence. Po chwili upominania nam żebyśmy na siebie uważały, Titi oraz kuzyn pozwolili wreszcie nam wyjść z domu. Sprawnym ruchem wzięłam ze sobą swoją kopertówkę w której miałam telefon, klucze od motoru oraz klucze od domu. Na podjeździe czekał na nas mój kochany motocykl. Lynn oczywiście się ze mną spierała, że nie chce jechać tą maszyną. Tłumaczyła się tym, że najzwyczajniej w świecie jej nie ufa. A ja najzwyczajniej w świecie jej nie posłuchałam i kazałam jej wsiąść bez żadnego gadania. Wiedziała jednak, że będę jechać wolno dla jej bezpieczeństwa. Wiedziała, że będę się nią opiekować. Wiedziała również, że jak będzie miała jakiś problem ma do mnie przyjść a ja ją z chęcią wysłucham. Po jakiś 30-minutach byłyśmy już na miejscu. Brązowowłosa opuściła mnie od razu jak zatrzymałam pojazd. Powiedziała, że będzie już w sali gimnastycznej i zajmie dla nas miejsca. Zgodziłam się i postanowiłam gdzieś zaparkować. Oczywiście jak jest rozpoczęcie jest w pip samochodów. Zaklnęłam pod nosem i spokojnie, z rozwagą szukałam tego miejsca. Po godzinnych poszukiwaniach (czyt. po dziesięciu minutach) znalazłam. Odetchnęłam z ulgą i popędziłam na sale gimnastyczną. Jak weszłam nie mogłam się oprzeć, żeby nie przeklnąć.
I jak tu znaleźć Lynn? Więcej ludzi w jednym miejscu to nie widziałam.
Zaczęłam wzrokiem szukać mojej siostry. Długo nie szukałam, ponieważ zauważyłam, że jest mało szatynek w tej szkole. A co dopiero osób z czarnymi włosami. Zauważyłam tylko jednego czarnowłosego chłopaka. Ale za to można było utworzyć tęcze z tych wszystkich osób. Białe, niebieskie, fioletowe, czerwone... Ehh, długo by wymieniać.
- Zauważyłaś ile tu jest osób z dziwną barwą włosów? - szepnęłam do siostry - Dziwadła jakieś.
- Crystal, nie wolno oceniać ludzi po okładce - powiedziała z dziwnym spokojem w głosie Lynn - Jesteś źle nastawiona do nich.
- Może i tak. Ale po jaką cholerę ktoś miałby przemalować się na fioletowo?
- Każdy ma swoje gusta, jedni lubią to, a inni coś innego.
- Filozof się znalazł - prychnęłam i zaczęłam oglądać ludzi przechodzących koło siedzisk. Dziewczyna, kobieta, kobieta, mężczyzna, chłopak... Chłopak, który strasznie mi kogoś przypominał ale za cholerę nie wiedziałam do kogo. Siedziałyśmy tak znudzone jakieś dziesięć minut ale nagle usłyszałam, że ktoś gada przez mikrofon.
- Witam w liceum Słodki Amoris! - powiedziała pewna staruszka przez urządzenie - Mam nadzieje, że wypoczęliście. Nastał teraz czas, kiedy wkraczacie w wiek, który można nazwać dorosłością...
Bla, bla, bla. Gadała tak przez dobre pół godziny, ale ja jej nie słuchałam. Nie mogłam się skupić na tym co mówiła ta pani. Była ubrana w przesadnie różowe ubrania, miała idealnie ułożony kok co pokazywało, że jest bardzo odpowiedzialna. Analizowałam każdy szczegół, aż poczułam, że ktoś mnie szturcha.
- Ej, słuchasz jej w ogóle? - zapytała mnie brązowowłosa - Bo jakaś nieobecna jesteś.
- Tak, pewnie, że ją słucham - powiedziałam z sarkazmem, który ewidentnie odczuła - Zaraz rzygnę tęczą, bo jest taka poukładana.
- Wiem, że nie lubisz rozpoczęć, ani zakończeń - powiedziała z troską - Ale przetrwasz, zaraz będzie koniec.
- Skąd wiesz?
- Bo ja chociaż trochę ją słuchałam. Znaczy starałam się.
Wymieniłyśmy się uśmiechami i powróciłam do rzeczywistości. Już do końca uroczystości ją słuchałam, a przynajmniej próbowałam słuchać. Nigdy nie lubiłam poważnych rzeczy, a tym bardziej szkolnych poważnych rzeczy. To mnie przyprawiało o mdłości.
- Gdy już wyjdziecie z sali gimnastycznej proszę was o pójście do pokoju gospodarzy - zaczęła siwowłosa - Tam nasz gospodarz Nataniel Blake będzie na was czekał i wręczy wam plan lekcji oraz kod do szafki.
Po tym apelu poszłyśmy szukać pokoju gospodarzy. Nie powiem. Szkoła jest ogromna! Korytarz jest pełen szafek oraz pełen drzwi. Wszystkie są koloru jasnego nieba. Ładnie to kontrastuje z białym kolorem ścian. Rozglądam się po wielkim pomieszczeniu. Widzę dużą kolejkę ludzi.
Więc to pewnie tam mamy iść!
- Pióreczko, chodź! - krzyknęłam do mojej siostry - To tutaj!
- Okej biegnę! - krzyknęła i o mało co się nie przewróciła. Szybko ją złapałam i powróciła do normalnego stanu. Podbiegła do nas jakaś białowłosa dziewczyna o pięknie złocistych oczach.
- Hej! - przywitała się - Jestem Rozalia, ale możecie mi mówić Roza. Wszystko okej?
- Cześć - odpowiedziała Lynn - Wszystko okej. Tylko ta moja niezdarność. Ja jestem Lynn. A to moja siostra bliźniaczka Crystal - wskazała palcem na mnie.
- Nie wskazuj palcem to nie grzeczne - odpowiedziałam z sarkazmem - Możesz mi mówić Kris, a na nią - wskazałam na moją siostrę palcem - Lini, bądź pióreczko.
- Hej! - krzyknęła na mnie śmiejąc się - To moje tajne przezwisko! A zresztą nie lubię jak mówisz do mnie przezwiskiem!
- Dobra, dobra sorry - podniosłam ręce do góry jakby miała do mnie strzelać - Ja też mam śmieszne przezwisko i mówię Ci, żebyś tak na mnie nie mówiła, ale i tak mówisz!
- Jakie ma przezwisko? - zapytała z ciekawością w głosie białowłosa.
- Ping... - nie zdążyła powiedzieć do końca bo zatkałam jej usta ręką, czego natychmiast pożałowałam.
- FUUUJJJ! - powiedziałam zwracając na siebie całą uwagę korytarza - Jesteś obrzydliwa.
- Nie pierwsza mi to mówisz - powiedziała z ironicznym uśmiechem, czym uderzyła w mój słaby punkt. Uśmiech ten był taki sam jak uśmiech Kastiela.. - Hej, wszystko okej?
- Tak, tak tylko zamyśliłam się chwilę.
- Polubisz Lysandra, on też ma takie zwiechy - odparła Rozalia, a my tylko popatrzyłyśmy na siebie, a potem na nią. - Aa, no tak wy się nie znacie. To jest brat mojego chłopaka, będzie chodził z nami do szkoły.
- Mhm, rozumiem - powiedziała Lynn z wyraźnym zaciekawieniem na twarzy. Szczerze mówiąc chciałabym ją zeswatać z kimś. Nigdy jej chłopcy nie interesowali, a gdy jakiś chłopak się nią zainteresował zlewała go.
- Hej, a może po tym całym zamieszaniu pójdziemy na kawę zapoznawczą? - zaproponowała złotooka.
- Jasne czemu nie - odparłyśmy razem z siostrą.
- Tu macie mój numer - podała nam karteczkę z dziewięcioma cyferkami - Jak coś dzwońcie.
Kolejka do tego całego gospodarza ciągnęła się niemiłosiernie. Co chwilę ktoś się wpychał na początek kolejki. Chciałam zrobić to samo, ale bliźniaczka mi zakazała. A z resztą ja nie chciałam zostawić Rozalii. Na koniec okazało się, że zostałyśmy same w trójkę. Białowłosa była przed nami i powiedziała, że za nami poczeka. Gdy dziewczyna wyszła z pomieszczenia, ruszyłyśmy razem z siostrą do pokoju i zastałyśmy tam wyraźnie zabieganego chłopaka o złotych włosach. Pokój był duży z białymi ścianami. Było tam pełno szafek tego samego koloru. Całość ozdabiała pięknie zielona roślinność, która dodawała temu miejscu uroku. Pierwsza w przód poszłam ja.
- Ekhm... - powiedziałam nieśmiało - Przepraszam, przeszkadzam?
- Nie, nie - odpowiedział zdenerwowany i wtedy mogłam dostrzec jego miodowe oczy - Jesteś ostatnia?
- Nie. Jeszcze jest moja siostra bliźniaczka.
- Dobrze, podaj mi swoje imię i nazwisko.
- Crystal Cold. Ale możesz mi mówić Kris.
- Dobrze, Cry.. znaczy Kris jesteś w klasie Id. To jest twój kod do szafki, na razie to są same zera więc musisz zmienić sobie - uśmiechnął się do mnie. Och! On ma dołeczki, jaki słodziak! Oj chyba zauważył, że się na niego patrzę - Wszystko w porządku?
- Tak, tak wszystko okej - zarumieniłam się i odwzajemniłam uśmiech.
- Twoim wychowawcą jest Pan Borys, uczy w-fu. O godzinie trzynastej macie spotkanie zapoznawcze. Pan Borys wspominał coś o tym, żebyście przebrali się w sportowe ubranie.
- Dobrze, dziękuje.
Cieszyłam się z wiadomości, że mam wychowawcę wuefistę. Od dziecka uwielbiałam biegać, skakać, rozciągać się i takie tam. Gimnastyka i lekkoatletyka w połączeniu z motorem. Po prostu istne niebo. Wyszłam z jasnego pomieszczenia i pomaszerowałam do Rozalii, która stała oparta o jasnoniebieskie szafki.
- W której jesteś klasie? Nie mów, że w Id - powiedziała białowłosa.
-... - milczałam, jak kazała.
- Ej no! Powiedz coś! - powiedziała lekko poirytowana.
- Kazałaś mi nie mówić.
- Super! - uściskała mnie mocno - Teraz tylko Lynn musi być u nas.
- No zobaczymy. A wiesz kto będzie u nas w klasie jeszcze?
- Nie mam pojęcia. Wiem, na pewno, że Lysander jest w Ib.
- Czyli u nas go nie będzie. No cóż poznam go na przerwie, albo gdzieś indziej.
- Będziemy musiały odłożyć naszą kawę na późniejszą godzinę. O trzynastej musimy być na sali gimnastycznej.
- Wiem, może na siedemnastą?
- Okej! - powiedziała entuzjastycznie białowłosa - Zobacz Lynn idzie!
- Cześć dziewczyny - przywitała się z nami ponownie brązowowłosa, widziałam na jej policzkach lekki rumieniec. - Jestem w Ib. A wy?
- My jesteśmy w Id - odpowiedziała z lekkim zawiedzeniem Rozalia - Ale jesteś z Lysiem!
Lysio? Haha, chłopak musi mieć przechlapane, że Roza tak na niego mówi.
- Chociaż tyle - odparła Lynn - Wy też macie spotkanie zapoznawcze o trzynastej?
- Tak - odpowiedziałyśmy równo - W sali gimnastycznej, a ty?
- Ja mam w sali 105. Moim wychowawcą jest Pan Farazowski.
- A naszym jest Pan Borys - powiedziałam - To jego nazwisko? Czy imię? Nie wiem, nie przekonuję mnie to.
- Na pewno będzie fajny! Skoro jest od w-f to musi być!
- Wiecznie optymistyczna Rozalia przemówiła - powiedziałam śmiejąc się. Dziewczyny dołączyły do mnie również się śmiejąc. Pogadałyśmy jeszcze chwilę i postanowiłyśmy się rozejść, żeby zdążyć na to całe spotkanie. Szybko pobiegłam z Lynn na parking. Z łatwością znalazłam swój pojazd, ponieważ na parkingu zostało już nie wiele samochodów. Z prędkością światła byłyśmy już przed domem. Weszłyśmy i od progu do moich nozdrzy wleciał zapach świeżego spaghetti. Uwielbiałam je, więc gdy poczułam ten zapach od razu wlazły na mnie ciary.
- Wróciłyśmy! - krzyknęłam - Spaghetti!
Szybko pobiegłam do kuchni i co tam zastałam? Mojego kuzyna Lorenca przy kuchence gotującego. No tego to jeszcze nie widziałam. Podeszłam do niego i spojrzałam na niego zdziwionym wzrokiem.
- No co tak się gapisz? - zapytał lekko zirytowany kuzyn - Pierwszy raz robię coś w kuchni i staram się, żebyście się nie zatruły.
- Ale czy ja coś mówię? - zapytałam niewinnym głosikiem - Po prostu zdziwiłam się jak zobaczyłam Cię gotującego, grzybku.
- Ehh, idź się przebierz. Zaraz będzie obiad.
- Biegnę i pędzę! - krzyknęłam - Lynn, chodź się przebierz!
- Już idę - usłyszałam krzyk z salonu - Co będzie na obiad?
- Spaghetti - powiedziałam oblizując się.
- Mniam!
Każda z nas weszła do swojego pokoju. Mój pokój, no cóż jest super! Niestety pomieszczenie zawiera elementy różu. Ale śladowe. Na szczęście. Moje łóżko jest połączone z jednej strony z szafkami co daje mi poczucie intymności. Zaraz koło niego jest długa i wąska szafka na inne duperele, książki i takie tam. Na szafce stoi mały ale funkcjonalny telewizor. Zaraz koło łóżka stoi również ściana na której postanowiłam powiesić wszystkie zdjęcia moje z Kastielem. Śladowo na nich pojawiała się moja siostra. Dlaczego śladowo? No cóż jest nieśmiała, a z resztą nie lubi robić sobie zdjęć. Przed snem z chęcią oglądam te zdjęcia. Każda chwila z nim została upamiętniona. Przypominam sobie jak byłam szczęśliwa u jego boku. Był dla mnie jak brat.. A może ktoś więcej? Postanowiłam, że te przemyślenia zostawię na wieczór. Ostatni raz uśmiechnęłam się do jego zdjęcia i podeszłam do szafy. Wzięłam jak najbardziej luźne ubrania i pobiegłam na dół szybko zjeść. Tam siedziała już ubrana Lynn i Grzybek.. znaczy kuzyn. Wzięłam swoją porcję, zjadłam i poszłam umyć talerze. Gotowa krzyknęłam do siostry, że musimy wychodzić. Ta mi tylko przytaknęła i ubrałyśmy kurtki. Pognałyśmy na dwór i wsiadłyśmy na pojazd. Po pół godzinnej jeździe okazało się, że zostało jeszcze jakieś dwadzieścia minut do zaczęcia spotkania.
- Lynn! - powiedziałam - Zapomniałam Ci powiedzieć, że kawa jest przełożona na siedemnastą!
- Skleroza się ujawnia - odparła z uśmiechem.
- Hahaha! Bardzo śmieszne! - odpowiedziałam z wyrzutem. Chociaż nie byłam zła, bo faktycznie często o czymś zapominam. - Poczekamy jeszcze na Rozę, a potem pójdziemy do swoich klas.
- Okey, jestem ciekawa kto będzie u mnie w klasie.
- Znasz już jedną. Znaczy osobiście nie, ale wiesz jak ma na imię. Lysander, potocznie zwany Lysiem, haha!
- Nie śmiej się, to urocze na swój sposób przezwisko.
- Okey, okey tylko nie bij!
- Hej dziewczęta! - krzyknęła Rozalia - Jak tam gotowe?
- Zwarte i gotowe do działania - ułożyłam palce jak do salutowania.
- Lynn słyszałam, że u ciebie będą bliźniaki - powiedziała z zachwytem białowłosa.
- Oo to fajnie - powiedziała z radością brązowowłosa - A u was? Wiecie?
- Nie, nie wiemy - odpowiedziałyśmy wspólnie - Zwijamy się.
- Okey, to na razie po spotkaniu! - krzyknęła i odeszła od nas.
- To co idziemy? - zapytałam.
- Oczywiście!
Ruszyłyśmy w stronę sali gimnastycznej. Jak weszłyśmy parenaście par oczu zaczęło na nas się gapić, co nie obeszło się bez uwagi Rozalii.
- Czemu oni się na nas gapią jak na obraz Mony Lisy? - zapytała zaciekawiona.
- Jak myślisz? Dwie ŁADNE, MŁODE dziewczyny wchodzą do sali gimnastycznej pełnej chłopców i śladowej ilości dziewczyn? - zapytałam z sarkazmem.
- No tak. Faktycznie mało tu dziewczyn. Szkoda.
- Założę się, że w Ib jest więcej dziewczyn niż chłopców. No cóż. Mi tam ich towarzystwo nie przeszkadza. Tylko niech przestaną się na nas gapić!
- Przywaliłabym im, ale damie nie przystoi.
- Damie?
- Coś ci nie pasi?
- Niee, wszystko mi pasi.
- Chodź, usiądźmy na trybunach.
- Okey.
Jak tylko usiadłyśmy białowłosa zaczęła mi opowiadać o swoim chłopaku. Jaki to przystojny, szarmancki i w ogóle. Z ciekawością słuchałam jej życiorysu bo jest dość ciekawy. Jej pasją jest szycie i projektowanie ubrań. Szczerze mówiąc nie zdziwiłam się zbytnio, ponieważ rozumiem. Moja babcia szyła dla nas ubranka jak byłyśmy małe, więc rozumiem. Uwielbia pisać i spędzać czas ze swoim chłopakiem, ale tego nie można nazwać pasją. Lecz przyzwyczajeniem. Nie dziwie się jej bo ja uwielbiałam spędzać czas w towarzystwie Kastiela. Opowiedziałam jej o nim trochę i powiedziała, że jest idealnym chłopakiem. I, że przylałaby mi za to, że nie wyznałam mu uczuć. Ale ja miałam wtedy trzynaście lat i co miałam mu powiedzieć? Że go kocham? Wyśmiałby mnie. A z resztą nawet jeśli nie, zraniłby dwukrotnie mocniej wyjeżdżając. Z tych zakręconych rozmyśleń wyrwał mnie męski, donośny głos.
- Witam uczniów ID. - powiedział.
- O japierdole - szepnęłam do Rozy.
- Dokładnie - odszepnęła mi.
Pan Borys miał ubrane niebieskie body i blond włosy zwinięte w kitkę.
- Jestem Pan Borys, jestem waszym wychowawcą. No więc może najpierw odczytamy wasze nazwiska i powiecie mi coś o sobie? Ustawcie się w szeregu przede mną.
- Widzę, że nasza klasa nie jest obfita w płeć piękną, no cóż - powiedział zrezygnowany nauczyciel.
- Jemu coś jest nie tak? - zapytała przestraszona Rozalia.
- Możliwe, ale jest facetem. Każdy jest chory na umysł - odpowiedziałam.
- Faktycznie.
- Kennedy, Kim?
- Jestem! - usłyszałam głos, gdzieś tam..
- Whitmore, Kentin?
- Jestem!
- Hayes, Justin?
- Obecny!
- Williams, Rozalia?
- Jestem!
- Marley, Tom?
- Obecny!
- Cold, Crystal?
- Obecna!
- CO KURWA?! - usłyszałam donośny, męski krzyk. Pochodził on z gardła jednego z chłopaków naszej klasy. Miał on czerwone włosy oraz brązowe oczy... Oczy, które cholernie dobrze pamiętam. Tylko kogo? Nagle podszedł do mnie i spojrzał mi w oczy.
- Ty nazywasz się Crystal Cold? - zapytał mnie czerwonowłosy.
- Tak nazywam się Crystal Cold i przeprowadziłam się z... - nie odpowiedziałam do końca bo mi przerwano.
- Z Lakeview - odpowiedział za mnie chłopak - Mieszkałaś razem ze swoją matką, która się tobą nie zajmowała. Po jej zniknięciu zamieszkała z tobą i twoją siostrą ciotka oraz kuzyn...
- Al-le, al-le skąd? - zapytałam się jąkając.
- Czerwonowłosy na miejsce! - krzyknął nauczyciel.
- Proszę pana, mogę usiąść? Źle się poczułam - zapytałam Pana Borysa.
- Jasne, koleżanko - wskazał palcem na Rozalię - Usiądź razem z nią.
- Dobrze - zgodziła się bez najmniejszego wahania.
Gdy usiadłam od razu zaczęło się przesłuchanie. W ogóle jej nie słuchałam. Tyle pytań, a nie ma odpowiedzi. Zastanawiało mnie tylko to skąd on tyle o mnie wie? Musiałam go dobrze znać, skoro opowiedziałam mu o swoim życiu prywatnym. Nagle usłyszałam coś co mnie zamurowało...
- Grey, Kastiel?
- Obecny..
Spojrzałam się na niego. Nie mogłam uwierzyć w to co się właśnie stało. Chciałam mu zadać tyle pytań. Przecież to ten Kastiel. Ten, którego pokochałam całym sercem. Ten, który spędzał ze mną każdy wolny czas. Ten, z którym lubiłam spędzać czas. Ten sam... Nagle popłynęły z moich oczu słone łzy, które były pełne radości. Wreszcie będę mogła z nim porozmawiać. Wreszcie przytulę się do niego. Wreszcie będę miała szansę powiedzieć mu co do niego czuję.
- Kris, wszystko okey? - zapytała mnie troskliwie Rozalia.
- Pamiętasz tego chłopaka, o którym Ci opowiadałam pare minut temu? - odpowiedziałam jej pytaniem.
- No pamiętam.
- Nie chciałam Ci powiedzieć jego imienia. To właśnie Kastiel.. Grey.
- Jak to?! O boże! - przytuliła mnie, a ja jeszcze bardziej zaczęłam płakać - Opowiesz mi wszystko w kawiarence?
Przytaknęłam jej i wróciłyśmy do szeregu. Pan Borys tylko się upewnił czy wszystko okej. Wrócił do odczytywania listy uczniów, a ja nadal nie mogłam się otrząsnąć z szoku, który przeżyłam pare chwil temu. Spadło to na mnie jak grom z jasnego nieba. Tyle uczuć przeciskało się przez moją duszę.. Miłość, a nawet w pewnej chwili ogromny żal. Czułam, że mam strasznie huśtawki uczuć. Z jednej strony chciałam go przytulić, a z drugiej chciałam mu przywalić jak najmocniej się da. Po jakieś godzinie spotkanie się skończyło i mogliśmy iść do domu. Odetchnęłam z ulgą, bo chciałam jak najszybciej wyjść ze szkoły. Pojechać do domu i obejrzeć telewizję albo pograć w grę z siostrą. A potem spotkać się z białowłosą i wszystko jej wyjaśnić.
- Cieszysz się? - zapytała nagle dziewczyna.
- Z czego? - zapytałam głupio.
- No z tego, że wrócił. Znaczy, że będziesz z nim w klasie.
- Cieszę się ogromnie.
- No to się cieszę razem z tobą - odparła z uśmiechem Rozalia.
- Dziękuje, że tam byłaś ze mną, zemdlałabym jeśli nie ty - palnęłam bez namysłu.
- Spokojnie, nie raz Ci dupsko uratuję - odparła śmiejąc się. Z chęcią dołączyłam się do niej, a chwilę potem dołączyła do nas moja siostra.
- Z czego się śmiejecie? - zapytała zaciekawiona - Coś mnie ominęło?
- Ojj, tak ominęło cię - odpowiedziałam - Opowiem Ci w domu. Roza, my idziemy! Masz tu nasz adres - podałam jej karteczkę - Przychodzisz o siedemnastej!
- Jasne! - krzyknęła, oddalając się - Ubierzcie się jakoś ładnie!
Uśmiechnęłam się pod nosem, chwyciłam siostrę za rękę i obydwie poszłyśmy w stronę mojego motoru. Podczas jazdy miałam mętlik w głowie. Jak miałam przy nim się zachowywać? Miałam go olewać, czy może zachowywać się jakbyśmy się jeszcze nie znali? Czy zachowywać się tak jak wcześniej, czyli zachowywać się jak jego najlepsza przyjaciółka? Nie wiedziałam co mam robić. Najgorsze jest to, że jutro będę musiała być z nim na lekcjach, a co gorsza jestem z nim w klasie! Szlak by to trafił wszystko i wszystkich. No cóż muszę przebrnąć przez te trzy lata. I przebrnę! Dałam sobie radę w dzieciństwie, dam sobie teraz! Po chwili byłyśmy w domu. W salonie czekali na nas moja ciotka oraz Grzybek.
- Hej dziewczynki - powiedziała Titi z pogodnym uśmiechem na twarzy - Jak tam na spotkaniu?
- U mnie szok, szok i jeszcze raz szok. Pozytywny szok. U nas w klasie są tylko cztery dziewczyny, a reszta to chłopcy - uśmiechnęłam się na samą myśl, że będę z tyloma chłopakami w jednej klasie.
- U nas za to przeważają dziewczyny - powiedziała Lynn.
- Chodź Lynn, miałam Ci coś wyjaśnić.
- No tak, o co chodzi?
- Powiem Ci w pokoju.
Pobiegłyśmy wspólnie do mojego pokoju i tam jej wszystko wyjaśniłam. Co do szczegółu. Ta tylko na mnie spojrzała bardzo zdziwionym wzrokiem. Była w szoku, tak samo jak ja. Nie dziwiłam jej się bo jednak spotkać najlepszego przyjaciela w taki sposób? Znaczy ja go spotkałam, ale była równie zdziwiona tak jak ja w tamtej sytuacji. Jednak po jej policzkach nie poleciały łzy. Za to pojawił się uśmiech. Szczery uśmiech. Nie wiedziałam wtedy co knuję, ale zdziwiłam się na to, że na jej twarzy pojawił się uśmiech. Wtedy spojrzałam na zdjęcia. Urósł, zmężniał i.. stał się przystojniejszy. I przefarbował włosy. To chyba największa zmiana.
- Ja idę do siebie - powiedziała - Idę się przebrać.
- Okey - odparłam - też się przebiorę.
Gdy tylko Lynn wyszła z mojego pokoju, podeszłam do szafy i wzięłam ubrania. Następnie podeszłam do lustra i poprawiłam makijaż. Spojrzałam na wyświetlacz, przyszedł sms od Rozy.
"Będę za 30 minut, bądźcie gotowe. :) R <3"
Uśmiechnęłam się pod nosem i pobiegłam do pokoju siostry. Zobaczyłam ją tam w dresach. Zauważyłam, że z kimś rozmawia. Postanowiłam podsłuchać (dop. autorki: Crystal szpieg! XD)
- Będzie zadowolona... Mówię Ci! Będzie szczęśliwa i radosna... Dobra, muszę kończyć pa!
- Z kim tak namiętnie rozmawiałaś, hym? Amory?
- Nie, nie amory. A z resztą nie ważne z kim rozmawiałam. Gotowa? - jak zwykle zmienia temat.
- Tak jestem, a ty jakoś niezbyt.
- Jak to? Przecież jestem ubrana.
- Na prawdę? Dresy? Dobra, rozumiem, że sukienek nie nosisz, ale mogłaś rurki założyć!
- Rurki są obcisłe, nie lubię ich.
- Matko przenajświętsza! Rozalia Ci da kopa w dupę, bo wiesz, że ona interesuję się modą? Zaprosi cię na zakupy, a to dopiero koszmar!
- Zakupy z nią, nie mogą być takie złe.
- Dobra, tylko potem się nie skarż, że zbyt dużo sklepów obeszłyście!
- Okey, okey!
Usłyszałam dzwonek do drzwi.
Lynn zginiesz marnie.
Pobiegłam na dół i otworzyłam drzwi. Zobaczyłam tam pięknie wyglądająca dziewczynę o białych włosach i złotych oczach. To Rozalia!
- Cześć kochana - przywitała się uściskiem - Lynn gotowa? Bo ty ślicznie wyglądasz.
- Cześć, cześć - powiedziałam - No.. Em.. Powiedzmy, że jest. Ty też bardzo ładnie wyglądasz.
- Lynn, schodź na dół! - krzyknęła mi koło ucha - Czekamy na ciebie!
- Ałaa, to zabolało - mruknęłam pod nosem - Dalej, nie mam zamiaru czekać na Ciebie pół godziny.
- Już, już schodzę - usłyszałam krzyk z góry.
- Matko Boska! W co ty się ubrałaś?! - usłyszałam krzyk Rozalii.
- Tak samo zareagowałam - powiedziałam.
- Dobra, skopię Ci dupę innym razem, teraz musimy iść bo się spóźnimy - powiedziała białowłosa.
- Miałyśmy iść na kawę.. W trzy, czy coś się zmieniło? - zapytałam.
One tylko się do mnie uśmiechnęły.
O co im chodzi? Przecież miałyśmy iść w trójkę, a teraz mamy się spóźnić?
W ciszy szłyśmy do kawiarenki, a ja ciągle się zastanawiałam o co mogło im chodzić. Zaprosiły jeszcze kogoś? Nie, nie. Powiedziałyby mi, prawda? Po jakiś 15 minutach byłyśmy już przy budynku, gdzie znajdowała się kawiarenka. Z zewnątrz wygląda jak jakiś mały jednorodzinny domek. A w środku to istny raj. Świeży zapach kawy oraz ciast. Wystrój wnętrz powodował, że czuję się jak w domu. Nagle poczułam szarpnięcie i spojrzałam się w tamtą stronę. Przy stoliku siedział jakiś białowłosy chłopak z heterochromią tęczówek oraz Kastiel.
- Kastiel?! - krzyknęłam zwracając całą uwagę pomieszczenia na mnie.
- Lysander?! - teraz to moja siostra krzyknęła teraz zwracając całą uwagę na nią.
Chłopaki wstali i czekali na nas. Ja i Lynn patrzyłyśmy na nich i jakby zamarłyśmy. Na cholerę ich tu spraszały? Myślałam, że w tamtym miejscu zabiję moją siostrę, ale powstrzymałam się. Podeszłam do stolika i przywitałam się z Kastielem. Odważyłam się na przytulenie chłopaka. Wtuliłam się w niego, a on nie pozostał dłużny. Zaczął mnie głaskać po głowie.
- Witaj, moja czarnowłosa księżniczko - szepnął mi we włosy.
- Pamiętasz... - powiedziałam cicho, lecz tak, żeby usłyszał.
- Jakbym mógł zapomnieć tak wyjątkowej dziewczyny jak ty? - na te słowa na policzkach oblał mnie soczysty rumieniec. Spojrzałam mu w oczy. W tych oczach widziałam radość, szczęście i... ulgę? Nie wiem, korzystałam z chwili.
- Dobra, koniec tych amorów - powiedziała Rozalia. W tamtej chwili chciałam ją udusić, że przerwała mi taką chwilę.
- A ty Pióreczko, jak się trzymasz? - odezwał się do mojej siostry.
- Jakoś się trzymam, bywały gorsze i lepsze dni, więc jest okey - odpowiedziała Lynn z uśmiechem na twarzy - Wyrosłeś, a Crystal twierdzi, że stałeś się bardziej przystojny.
- KURWA, Lynn wiesz co to jest trzymanie języka za zębami? - krzyknęłam i natychmiast zrobiłam się cała czerwona ze wstydu.
- Wiem.
- Dobra, przestań. Bo nasza kochana Kris stanie się czerwona jak moje włosy - wyszczerzył się Kas - Ale dzięki za szczerą opinie.
- Hahaha! Bardzo śmieszne - skrzyżowałam ręce i udałam obrażoną siadając do stolika.
- Tak w ogóle jestem Crystal - podałam rękę białowłosemu, a on ją pocałował.
- Ja jestem Lysander, miło mi - przedstawił się.
Ogólnie całe spotkanie patrzyliśmy sobie w oczy z Kastielem, pare razy słyszałam, że ktoś mnie woła, ale nie reagowałam. Po dwóch godzinach odpuściłam i postanowiłam się przejść przed snem.
- Człeki, ja idę się jeszcze przejść - powiedziałam ubierając kurtkę.
- Przejdę się z tobą - powiedział czerwonowłosy - Cześć!
- Cześć - odpowiedzieli, a ja zauważyłam, że Roza mówi coś Lynn.
Przez mniejszą część czasu, którą spędziliśmy, spędziliśmy w ciszy. Gdy weszliśmy do parku postanowiłam usiąść z nim na ławce i porozmawiać. Po chwili byliśmy już na ławce.
- To pewnie czysty przypadek, że się spotkaliśmy, co? - czerwonowłosy przerwał ciszę.
- Tak, ale dziękuję temu przypadkowi - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo tęskniłem - odparł - Brakowało mi tych twoich złotych rad, twojego uśmiechu i ogólnie całej Ciebie.
- Zdaje sobie z tego sprawę. Mi też ciebie brakowało. Strasznie się zmieniłeś.
- Wiem. Miałem do tego powody.
- A jakie?
- Nie chcę o tym mówić. To zbyt...
- Trudne? Rozumiem, nie będę naciskać. Jeśli będziesz gotowy to możesz mi powiedzieć, wygadać się czy coś tam.
- Dzięki. Zawsze byłaś taka wyrozumiała.
- Crystal Dobra Rada zawsze służy pomocą - powiedziałam śmiejąc się. Po pół godzinnej rozmowie stwierdziłam, że trzeba wracać. Trochę dowiedziałam się o dotychczasowym życiu czerwonowłosego. Ma ciężko, ale podchodzi do życia z luzem. Cieszę się, że nie cierpi. Jego rodziców nie ma długo w domu. Sam sobie robi obiady, sprząta (podobno) i chodzi na zakupy. Obiecałam mu, że kiedyś do niego wpadnę i zrobię mu wyżerkę. Kastiel postanowił, że odprowadzi mnie pod sam dom. Zgodziłam się bez wahania i szliśmy w ciszy.
- Dzięki za asekurację - odwróciłam się do niego i go przytuliłam.
- Widzimy się w szkole - powiedział.
- Cześć - pożegnałam się z nim i ruszyłam w stronę drzwi wejściowych. Czekał tam mój kuzyn Lorence.
- Jestem! - krzyknęłam - Lynn jeszcze została w kawiarni, z tego co wiem.
- Okej! - odpowiedział Grzybek.
Pomaszerowałam w stronę mojego pokoju. Szybko przebrałam się w piżamę, umyłam twarz i z radością skończyłam ten dzień...
~*~
Mogę z radością potwierdzić, że pierwszy rozdział oczami Crystal został napisany!
Niedługo będziecie mieli okazje przeczytać rozdział pierwszy z oczu Lynn.
Miłego dnia *.*
PS. Dla jasności *Oczami Crystal* piszę satenhari czyli ja.
*Oczami Lynn* piszę Aika czyli Klaudia.
~satenhari.